niedziela, 31 stycznia 2016

Od Blayvy - C.D Finnick'a

Nie za wysoka osóbka, stosunkowo drobna jak na swój wzrost. Finnick jest chłopakiem o szczupłej i zgrabnej sylwetce, chociaż niektórzy mogliby twierdzić, że kilka kilogramów w tą czy we w tę mu nie zaszkodzi. Kolejnym elementem jego wyglądu będzie jego skóra, delikatna o cerze bladej zbliżonej kolorem kości słoniowej. Chłopięca twarz Finnicka posiada łagodne rysy twarzy. Chłopak ma również wąskie usta oraz mały, lekko zadarty do góry nosek. Posiada gęsty wachlarz rzęs, który jest charakterystyczny dla płci pięknej. Duże oczy są barwy niebieskiej o głębokim odcieniu. Jego spojrzenie wydaje się być pozbawione jakichkolwiek uczuć, tak jakby był niewrażliwy na to co dzieje się wokół niego. Na błyszczące opada grzywka ułożona głównie na lewą stronę twarzy. Fryzura Finn'a wydaje się lśnić zdrowym blaskiem. Biała czupryna chłopaka nie jest jakoś specjalnie ułożona. Jego włosy są średniej długości, jeśli można by tak powiedzieć. Dla Finnicka charakterystyczne są również długie, kościste palce u dłoni, które są zaróżowione. Posiada duże uszy pokryte białą sierścią, natomiast ich środki mają zbliżony kolor do cery jego skóry. Jego ubiór jest skromny i swobodny. Do jego ubioru zaliczają się również dzwonki, które zawieszone są w pasie i na prawym uchu...
Tak ja go widziałam.
Już na samym początku przekonał mnie do siebie, dzięki czemu poszłam do jego domu. Dlaczego mnie przekonał do siebie? Może i był wyższy, przez co czułam się nieswojo i może leżał na mnie, a nasze twarze dzieliły centymetry, to jednak spodobał mi się jego charakter - taki nie śmiały, ale jednak za wszelką cenę próbował znaleźć temat. I to w nim mnie uspokoiło. Gdyby był jakiś radośniejszy, optymistyczny, głośny, zaczęłabym się go bać. Dlaczego? Bardzo dokładnie pamiętam poprzednie życie i z tego co mam w głowie, nie mam dobrych wspomnieć chyba z żadnych chłopakiem - nie licząc mojego brata, oraz dwóch kolegów, którzy jak Finnick, byli nie śmiali. I to w nich lubiłem, bo nie czułam strachu, że zrobią mi jakąś krzywdę. A co by się stało, gdyby jednak potrafił znaleźć temat i byłby bardziej radośniejszy? Może bym się go nie przestraszyła, ale czułam bym dyskomfort wobec jego osoby, taki dystans, może i nawet w jakimś stopniu strach, że gdzieś mnie zaciągnie. Zapomniałam o czym powiedzieć - białowłosy nie wyglądał na silnego, dzięki czemu nie musiałam się bać, że nie dam mu rady w walce. Jednak pozory mogą często mylić. Po za tym nie zapominajmy, że on jest kartą, tak samo jak ja, więc coś nas łączy.
Wracając do chwili obecnej... pomimo powyższej wypowiedzi, nie ufam w żadnym procencie chłopakowi, a opowiedzenie mu czegoś o sobie może być zbyt ryzykowne. Nie znam go i nie mam pewności, że choćby najmniejszą informację na mój temat, nie jest zdolny przekierowania go przeciwko mnie. Patrzyłam na niego uważnie, spożywając słodycz, jaką dostałam.
- A co byś chciał wiedzieć? - zapytałam.
- Sam nie wiem - jego głos był spokojny i cichy, co także mi się podobało. - Co lubisz najbardziej robić? - zapytał. Odkroiłam kawałek ciasta i połknęłam go. Był słodki i smaczny, a do tego czekoladowy, co mi bardzo przypadło do gustu.
- Spokojnie pospacerować w nocy, nad brzegiem jakieś w wody i rozgwieżdżonym niebie. Uwielbiam zapach bryzy morskiej i światło gwiazd - to chyba była najdłuższa moja wypowiedź. - A ty? - skoro on mnie może poznawać, to ja jego też.

 <Finnick? Opowiadanie praktycznie o niczym>

Od Hotaru - C.D Hikari

To pytanie, które mi zadała. Ehh.. być może jeszcze o mnie nie słyszała, gdyż moje imię nie jest zbyt często używane. Wszyscy się boją, nie tyle co mnie co samego tego imienia. Heh, to śmieszne, jednak tak właśnie jest.
-Serio? - zapytałem zrezygnowany, a już po chwili spojrzałem na nią jak na idiotkę – Nie sądzę, żeby było właśnie tak jak mówisz. Ludzie boją się choćby wspominać o moim imieniu… wiesz dlaczego? Bogów, którzy nie dają w pewnym sensie „szczęścia” czci się dlatego by nie wyrządzali nikomu krzywdy. Nie wypowiada się ich imion na głos, a modlitwy prowadzone są w duszy, po cichu… tak żeby nikt nie słyszał. - zerknąłem na nią z malutką pogardą po czym zdjąłem jedną warstwę yukaty z siebie. Ciężko się tak nosiło wszystko to naraz. Oczywiście… pfeh… to mogło oznaczać tylko tyle, że zdałem sobie sprawę, że mój towarzysz jest mi kompletnie nie zdolny zrobić jakąkolwiek krzywdę.
-Jaśniej? Nadal mi nie powiedziałeś jakim bogiem jesteś. - machnęła rączką okazując tym gestem swoje zniecierpliwienie. Heh… jeśli myśli, ze będę na każde skinienie jej paluszka to się myli.
-Po co ci to wiedzieć, Shiro? - ponownie użyłem pseudonimu, którego nie chciała bym używał. No trudno. Ktoś w końcu wygra tę potyczkę i wymianę zdać i to na pewno nie będzie ona. - Taka nędzna karta jak ty i tak nie wykorzysta tego faktu do niczego innego, a jedynie może użalać się nad sobą. Powinnaś znaleźć sobie jakiegoś pana, a nie tak bez celu błąkasz się po tym niebezpiecznym świecie.
-Zamilcz! To kompletnie nie twoja sprawa marny boże! - podniosła głos, wstała… o nie, bo normalnie się jej przestraszę… żałosne. Stałem tak w dalszym ciągu, choć dziewczyna teraz była oko w oko ze mną. Teraz będzie walka na spojrzenia? Wystarczy jeszcze, że podniesie na mnie rękę to już kompletnie stracę cierpliwość i ochotę na dalsze konwersowanie z nią.
-Ten twój bóg to musiał mieć naprawdę anielską cierpliwość, że tyle z tobą wytrzymał. - westchnąłem cicho tym sowim przesłodkim głosikiem. W ten sam czas przez rozsunięte drzwi świątyni wbił się niesforny wiatr. Porwał moje długie włosy tym samym poruszając dzwoneczkami. Oho. To nie był taki zwykły wiatr. Odwróciłem głowę w stronę miejsca, w przez które właśnie przed chwilą wleciał nieprzyjemny powiew.
-Hmmm.. widzę, że nie jesteś jedyna, która się tutaj szwęda. Naprawdę same z wami problemy. - już nawet nie patrząc na nią, stanąłem w drzwiach i rozejrzałem się dookoła. Był już wieczór. Ciemno praktycznie dookoła, jednak w miarę było jeszcze wszystko widać. - Wyłaź… zanim ja do ciebie wyjdę. -złożyłem dłonie na piersi, jednocześnie zakrywając je długimi rękawami odświętnej szaty. Karta stojąca za mną chyba myślała, że rozmawiam z powietrzem, ale perfidnie czułem tam kogoś obecność.

 > Ktosiu? Ktoś nas może obserwuje?<

Od Finnick'a - C.D Blayvy

Zacisnąłem nieco mocniej zęby. Najpierw poczułem ból w nogach, a następnie w chwilę moment upadłem. Podparłem się rękoma i dopiero wtedy zauważyłem, że ktoś pode mną leży. Zdezorientowany pozostałem przez jakiś czas w bezruchu. Drobna kobiecina czekała, aż się ruszę. Zapewne nie było jej wygodnie na tej zimnej, twardej ziemi. Zastrzygłem uszami, kiedy dotarł do mnie fakt, że ode mnie zależy to czy wstanie, czy jeszcze poleży na gruncie. Podniosłem się do pionu i wystawiłem rękę do dziewczyny, która po chwili delikatnie chwyciła moją dłoń. Kiedy stała już wyprostowana, wydała się jakaś taka mniejsza. Przymrużyłem oczy, promienie słoneczne zaczęły odbijać się od niektórych powierzchni i po prostu zaczęło mnie razić.
- Yhm... Przepraszam cię - powiedziałem nie wiedząc co mówić dalej.
Raczej nie jestem dobry w rozmowie. Nie byłem z resztą pewny czy to była moja wina. Zdziwiłem się, że ta istotka wylądowała tuż pode mną. Chwilowy zanik kontroli nad swoim ciałem czy co? Nie wiedząc co dalej, postanowiłem się przedstawić. Po chwili usta nieznajomej otwarły się, zdradziła mi swoje imię. Czułem się teraz troszku zakłopotany. Stałem jak zwykły kołek... Jej złote oczy zaczęły mnie z lekka przerażać, ale może to był efekt tej martwej ciszy. Dziwne, nie potrafiłem zacząć żadnej rozmowy, ale nie chciałem by ot tak się rozstać. Ostatnio nie ma nikogo kto by ze mną posiedział. W końcu postanowiłem zaprosić Blayvy, bo tak miała na imię owa dziewczyna, na herbatę. Pomyślałem, że to będzie najlepsza opcja, tym bardziej, że nie mam nic innego do zaoferowania. Przytaknęła głową i rozejrzała się dookoła. Zacząłem prowadzić nową znajomą do jakiegoś skromnego budynku. Ostał się on bez żadnego ludu. Zniszczone ściany, okna bez szyb niezbyt zachęcały by przyjść w odwiedziny. Weszli razem do środka, tu było znacznie ładniej niżeli na zewnątrz. Na wprost od wejścia stał niski stolik, otoczony jakimiś poduchami i kocami. Gdzieś w kącie stała kuchenka z dwiema szafkami, a na końcu pokoju coś co można by uznać za "łóżko". Wskazałem ręką złotookiej gdzie może usiąść. Postawiłem przed nią talerzyk z widelczykiem do ciasta, a nieco dalej talerz ze słodkościami. Dostało się coś w prezencie od bogatszych "sąsiadów". Ruszyłem więc do kącika kuchennego cię zacząłem przygotowywać wodę. Chwilę później, lekko parząc sobie dłonie, zaserwowałem i gorący napój. Usiadłem naprzeciw dziewczyny i wziąłem łyk.
- Musisz zadowolić się tym co mam - powiedziałem. Z lekka czułem się nieswojo, nie znałem jej za bardzo, a nie wygląda na taką, która mogłaby ot tak o sobie opowiadać. Jestem prawie pewny, że mi nie ufa i raczej prędko tego nie zrobi. Cóż, nie dziwię się jej... - Jeśli mogę, chciałbym coś o tobie usłyszeć.

< Blayvy? >

Od Juri

Obudziły mnie czyjeś głośne rozmowy. Przetarłam oczy i wstałam. Dopiero teraz zauważyłam, że śpię na ławce w parku. Przeciągnęłam się i westchnęłam. Próbowałam przypomnieć sobie jakim sposobem udało mi się tutaj zasnąć, ale próby te okazały się daremne. Słońce powoli zachodziło, a ja nie miałam pomysłu co ze sobą zrobić. Wróciłam, więc do pozycji leżącej. O tej porze ludzi było niewiele. Patrzyłam jak niebo zmienia swoją barwę na coraz ciemniejszą. Słońce chowało się, a księżyc powoli wychodził. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i podłączyłam słuchawki, które założyłam. Puściłam moją ulubioną piosenkę, która towarzyszyła mi prawie przy każdej czynności.
-Kurde! -usłyszałam krzyk, który przerwał słowa piosenki. Wyjęłam słuchawki i wstałam. Zobaczyłam, że ktoś kuca i próbuje pozbierać porozrzucane kartki. Postać miała na sobie ciemną bluzę, która mieszała się z ciemnym tłem i nie pozwalała mi określić płci ani wieku nieznajomego. Bez słowa pomogłam pozbierać papiery. Na jednej z nich zauważyłam dziwny napis w obcym języku. Początkowo myślałam, że może jest to osoba z innego kraju, ale następne karki temu zaprzeczyły. Nie chciałam być wścibska, ale siłą rzeczy zerkałam na papiery. Nie zauważyłam na nich jednak niczego ciekawego. Tylko jakieś nazwiska lub zdjęcia.
-Proszę. -powiedziałam podając kartki. Starałam się by mój ton głosu był miły.

 Ktoś?

Tygrys

LOGIN: Kicia2oo2
ADRES E-MAIL: wilczycalarisa1@gmail.com
AUTOR ZDJĘCIA: Nieznany, Grafika Google
GŁOS: Ashley Tisdale Tell me lies
♦♦♦
NAZWA KARTY: Telekineza
ZWIERZĘ: Tygrys
ŚWIĘTA BROŃ: Sztylety
WŁAŚCICIEL:
MOCE:
  • przenoszenie obiektów (czasami w przypływie emocji ludzi),
♦♦♦
IMIĘ: Juri Tabuchi
WIEK: 17 lat
PŁEĆ: Kobieta
WZROST: 167 cm.
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
APARYCJA: Włosy mają kolor brązu na pograniczu rudego/miedzianego. Ma jasną karnację. Posiada duże, niebieskie oczy. Jej usta są duże i pełne w kolorze malinowym. Ostre rysy twarzy podkreślają jej urodę. Dzięki codziennemu bieganiu i ćwiczeniom jest wysportowana. Jej ciało zdobią blizny, a największa z nich znajduje się na lewej stronie brzucha. Jej znak zodiaku to koziorożec. Jest silna i zwinna.
OSOBOWOŚĆ: Juri jest odważną i pewną siebie dziewczyną. Wyróżnia ją niesamowity upór towarzyszący przy każdej czynności, spryt i niesamowita przebiegłość. Zawsze chce być najlepsza i nigdy nie odpuszcza. Potrafi świetnie manipulować ludźmi. Oczywiście jak każdy posiada wady. Jedną z nich i największą jest opryskliwość i suchość w stosunku do innych. Bardziej woli przebywać w samotności niż w towarzystwie ludzi. Można porównać ją do dzikiego kota-niezależna, samowystarczalna, ale smutna i niezadowolona. Nie potrafi znaleźć sobie miejsca na ziemi. Próbowała się zmienić, ale zawsze ktoś musiał jej w tym przerwać. Jednak potrafi być miła i czasami nawet bardzo jej tego brakuje. Potrafi zachować się odpowiednio do danej sytuacji. Często po prostu nic nie mówi. Gdzieś w środku jest jednak radosną i pełną życia, młodą dziewczyną.
CIEKAWOSTKI:
  • Bardzo dobrze opanowała sztuki walki,
  • Kocha motoryzację i zwierzęta,
  • Potrafi dobrze się maskować.
♦♦♦
ATRYBUTY: 
  • ZWINNOŚĆ - 50
  • SZYBKOŚĆ - 50
  • WYTRZYMAŁOŚĆ - 35
  • MOC MAGICZNA - 15
  • SIŁA - 50

Bogini Umarłych

 
AUTOR:
 GŁOS: Yousei Teikoku - The Creator
LOGIN: Horo
ADRES E-MAIL: dhirenwilk1@gmail.com
♦♦♦
BOGINI: Umarłych
BOGACTWO: 100♦
♦♦♦
IMIĘ: Anubis
PSEUDONIM: Po prostu Anubis, nienawidzi jak ktoś mówi do niej inaczej.
WIEK: Sama nie wie, jakoś straciła rachubę, ale tak z 5…6 tysięcy lat [19]
PŁEĆ: Kobieta
WZROST:
178 centymetrów + 25 centymetrowe uszy
ORIENTACJA: Aseksualizm
♦♦♦
APARYCJA:  No to czym takim wyróżnia się ta dziewczyna? W sumie to jest całkiem wysoka, nie jest jakimś gigantem znowu ale niska to też nie jest. O dziwo jej wielkie, złote ślipia przypominają kocie oczy. Co jest dziwne, zważywszy na to, że jest szakalem [dla mało ogarniętych, szakal jest przedstawicielem psowatych] Jej śniada karnacja ładnie się prezentuje na tle długich, gęstych białych włosów. Sięgają jej do tyłka, chociaż z przodu są ścięte trochę za ramiona. Jej przydługawa grzywka czasami opada jej na oczy, jednak idzie się do tego przyzwyczaić. Przypominałaby normalnego człowieka, gdyby nie pewne zwierzęce szczegóły, takie jak uszy i łapy. Właściwie to ręce ma normalne, po prostu nie ma dłoni tylko te… łapy. Chociaż z jednej strony jest to przydatne, jak się taką łapą walnie to troszkę to boli, w dodatku posiada długie, mocne i ostre pazury. Specjalnie na potrzebę uszu, jej kaptur ma specjalne wycięcia na nie. Kaptur? Tak dziewczyna lubi takie ubranka, zakrywanie twarzy i te sprawy. Tak samo jest z tymi ogromnymi rękawami, łatwiej w nich schować łapy. Pomijając te dwie części ubioru, reszta jest naprawdę skąpa. Dziewczyna stara się jak może, żeby pokazać swoje ciało. Właściwie to więcej znajdzie się na nim różnych bransolet i takich bzdetów, niż czegoś co zakryje jej kobiece krągłości.
OSOBOWOŚĆ: Jaka jest Anubis? Tak naprawdę mało kto w ogóle pamięta o jej samym istnieniu, a co dopiero o jej charakterze. Pomogę wam to jednak objaśnić w kilku, prostych zdaniach. Jako iż jest jednym ze starszych bogów, nie do końca potrafi się odnaleźć w nowym stylu życia, podjętym przez wielu z bogów. Nie ukrywajmy, jest dosyć staroświecka. Jej wymowa, gesty oraz sam wygląd wskazuje na to, że ma się do czynienia z kimś nie tyle co starym, co doświadczonym życiowo. Kiedy z kimś ''rozmawia'' zazwyczaj spełnia rolę słuchacza, odpowiada zwięźle i na temat. Za każdym razem kiedy się odzywa, w jej głosie można dosłyszeć coś w rodzaju dezaprobaty. Ale to nie tak, że ona wszystkimi gardzi, bo wcale tak nie jest. Po prostu ma taki styl wymowy i tyle. Przez te jej dziwne, ponure zachowania, zawsze była mało lubianym bogiem. W sumie to czemu się dziwić, w końcu jest Bóstwem Umarłych, a to dosyć ponure zajęcie. Wbrew pozorom, Anubis jest dosyć skora do pomocy. Bez problemu i uzasadnionego przez Ciebie powodu, mogłaby nawet rozwalić Świątynie jakiegoś Bóstwa. A nie, jednak jest pewien warunek. Ktoś, to prosi ją o przysługę, musi być o niej słabszy i w dodatku, przyznać się do tego. Nie idzie w układy z kimś, kto byłby w stanie wykonać daną rzecz, a po prostu mu się nie chce. Nie za bardzo obchodzą ją czyjeś problemy, jest w pewnym stopniu... nieczuła. Jeśli kogoś nie zna, widzi jego cierpienie, to nawet nie zareaguje. Po prostu nie lubi wtrącać się w nieswoje sprawy. Czasami doświadcza czegoś, co nazywa się rozdwojeniem jaźni. Jednak zdarza się to raz na jakiś czas, czasami co tydzień, miesiąc a czasami nie ma objawów nawet przez kilka lat. Jednak nawet jeśli traci te zmysły, jej osobowość nie zmienia się aż tak bardzo, po prostu jest bardziej agresywna i zdarza jej się śmiać. Taki mały psychol. Woli raczej działać w pojedynkę, po prostu nie umiałaby się kimś zaopiekować.
♦♦♦
MOCE:
  • Z pomocą swoich mocy, potrafi spętać kogoś ‘’piaskowymi łańcuchami’’ potrafi być to bardzo niewygodne a przede wszystkim praktycznie niemożliwe do rozerwania.
  • Jako iż jest opiekunem dusz po zaświatach, potrafi zregenerować czyjeś siły, bądź zrobić coś zupełnie przeciwnego. 
  • Wprawdzie ta umiejętność nijak odnosi się do walki, jest z niej całkiem dobrze znana. A mianowicie potrafi przewidzieć kiedy nastąpi czyjaś śmierć.
KARTY: Aktualnie to nie posiada żadnej, jak wspomniałam wcześniej, ona nie potrafi się nikim zaopiekować.
CIEKAWOSTKI:
  • Anubis bardzo rzadko korzysta ze swoich mocy, robi to tylko w ostateczności. Zazwyczaj używa siły fizycznej.
  • Uwielbia pływać, może się wtedy wyciszyć i wymęczyć, dosyć często musi w ten sposób odreagować. Większość swoich dni spędza jednak na trenowaniu sztuk takich jak Bokator, Dambe... coś tam jeszcze się znajdzie.
  • Laska którą Anubis trzyma w swoich łapach, w czasie walk zmienia się w 3-metrową włócznię o złotym grocie.

Kot


LOGIN: hypnosis-illusion
ADRES E-MAIL:
AUTOR ZDJĘCIA: Autor nieznany, źródło: google grafika
GŁOS: „Clarity” - Zedd
♦♦♦
NAZWA KARTY: Aer (powietrze)
ZWIERZĘ: Kot
ŚWIĘTA BROŃ: Happa-shuriken
WŁAŚCICIEL: 
MOCE:
  • tworzenie tornada/trąby powietrznej
  • latanie/sprawienie, że ktoś mimo tego, że nie posiada skrzydeł będzie mógł latać
  • manipulowanie wiatrem 
♦♦♦
IMIĘ: Junzo
WIEK: 16 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST: 170 cm
ORIENTACJA: Homoseksualizm
♦♦♦
APARYCJA: Ma dość jasną karnację. Posiada burzę białych włosów spomiędzy, których wystaje para kocich uszu w tym samym kolorze. Czasami są niemal niewidoczne kiedy położy je płasko na głowie. Ma delikatne rysy twarzy. Duże, piwne oczy. Ma niewielki nosek. Do tego oczywiście jego małe usta. Jest on dość wątłej budowy. Raczej średniego wzrostu. Ma niedowagę. Posiada także śnieżnobiały ogon. Zwykły, prosty, nie jakiś puszysty. Zazwyczaj ubiera się na biało i szaro.
OSOBOWOŚĆ: Jest on bardzo miły i przyjacielski. Zawsze chętnie pomaga innym. Zazwyczaj jest dość towarzyski, ale zdarzają się też takie dni kiedy woli samotność. Mimo wszystko jest on bardzo nieśmiały. Mało kiedy sam zaczyna z kimś rozmowę. Dość nieufny. Bardzo ciekawski. Jest niemal jak takie małe dziecko, które pragnie wszystko zobaczyć i dotknąć. Mimo, że nie lubi kłamstw sam często to robi. Czasami nawet bywa, że kiedy próbuje komuś powiedzieć prawdę to i tak wyjdzie na to, że skłamie. Bardzo mądry, jednak niezbyt chętny do nauki. Woli przeleżeć cały dzień na trawie wpatrując się w niebo i marząc. To jego ulubione zajęcie. Można go nazwać po prostu typowym marzycielem. Często także „wyłącza się” i chodzi z tak zwaną „głową w chmurach”. Dość sprytny. Potrafi odnaleźć wyjście niemal z każdej sytuacji. Bardzo sprawiedliwy. Zazwyczaj podczas kłótni jest neutralny i nie bierze strony żadnej z osób.
CIEKAWOSTKI: 
  • niemal panicznie boi się wody
  • jest dobrym aktorem
  • ma uczulenie na lawendę
  • nienawidzi przemocy
  • lubi patrzeć na wschody i zachody słońca
♦♦♦
ATRYBUTY:
  • ZWINNOŚĆ - 50
  • SZYBKOŚĆ - 50
  • WYTRZYMAŁOŚĆ - 40
  • MOC MAGICZNA - 45
  • SIŁA - 15

Zmiana w Regulaminie

Stwierdziłam, ze dam wam możliwość do tworzenia 4 postaci na start. Chodzi tutaj mniej więcej o to, ze jeżeli będzie mało kart to akcja będzie się bardzo słabo rozwijać, a podejrzewam, że bogów nam później troszkę przybędzie.

Od Hikari - C.D Hotaru

No, no zaczyna robić się poważnie - pomyślałam. Nie lubiłam wspominać przeszłości. A szczególnie tego co wydarzyło się stosunkowo niedawno. Pomimo tego, że nie znosiłam bogów ten ostatni przyjął mnie z otwartymi ramionami. Byłam z nim do jego końca. Zabawne był to jedyny bóg, który wytrzymał ze mną dłużej niż miesiąc. Nie bałam się odpyskować bogu, zaryzykować własne życie. Jednak na razie nie uśmiechało mi się umierać. Chciałam jeszcze zwiedzić Japonię i może jeszcze trochę innych krajów, być kartą jednego czy dwóch. Na pewno nie chciałam się nudzić.
- Paagal - odpowiedziałam po raz pierwszy zachowałam się jak karta powinna wobec Boga. Na pewno nie przez groźbę rychłej śmierci. - Po co Ci to wiedzieć? - dodałam już całkiem w moim stylu. Odwróciłam się do chłopaka plecami i zaczęłam oglądać świątynie. Była ładna. Jednak tego nigdy mu nie przyznam. Podobały mi się zdobienia. Jednak wyglądało na to, że świątynia nie była odwiedzana za często. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
- Widzę, że tylko groźby na ciebie działają - zadrwił. Nie miałam ochoty patrzeć na niego. Ale znałam już dobrze bogów więc mogłam się założyć, że właśnie na jego twarzy widnieje lekki triumf. Niech jednak nie myśli, że tak łatwo można mnie uniżyć, sprawić, że będę całkowicie oddana, a na pewno nie będę się przed nim płaszczyć. Można mnie uznać za wybrakowaną kartę ale nic już tego nie zmieni. Ponieważ ja nie chcę zmian w swoim życiu. Mój obecny stan w niczym mi nie przeszkadzał. Wadził jedynie bóstwom, myślącym, że mogą coś ze mą zrobić czy wytrzymać dłużej. Pasowało mi to. - Po co mi to wiedzieć? A już ty się tym nie interesuj. - dodał z wrogością w głosie. A niech się złości, co mnie to obchodzi- pomyślałam. Nadal nie zwracałam większej uwagi na Boga.
- Tak w ogóle czego jesteś bogiem? Jakoś nie widziałam twojej podobizny w zbyt wielu miejscach. No i gdybym słyszała to bym Cię rozpoznała - zadrwiłam wykorzystując wcześniejsze obserwacje - Popularność coś Ci zmalała - zaśmiałam się

<Hotaru? >

Od Blayvy

"- Możesz przestać za mną łazić? - zapytałam szeptem.
- Najpierw musisz coś dla mnie zrobić. - odparł duch martwego chłopca, który od jakiegoś czasu łaził za mną. - Tylko ty mnie widzisz. Znasz może niskiego blondyna, ma z 16 lat, ma na imię Hino Sai. - zamilkłam. Kiwnęłam głową po namyśle. - Zaprowadź mnie do niego. Muszę mu coś powiedzieć, a ty mu to powiesz. On mnie nie usłyszy. - powiedział wręcz z błagalnym głosem. Zmierzyłam chłopca wzrokiem, po czym kiwnęłam głową. Ruszyłam w stronę szkoły. Znałam tego chłopaka, czasem mu przynosiłam notatki z lekcji, bo on z nikim nie rozmawia, prócz ze mną. A to tylko dlatego, że mu pomogłam. W czym? W samoobronie. Nauczyłam go walki i teraz nikt się nad nim nie pastwi. Ale nic więcej, rzadko z nim gadam. - Idziemy do niego teraz? - kiwnęłam głową i spojrzałam na niego, przez co nie zauważyłam tajemniczego nieznajomego, z którym po chwili się zderzyłam lądując na ziemi, pod nim. Zabolała mnie głowa i łokcie, oraz tyłek. Takie niespodziewane upadki są najgorsze. Usłyszałam tylko miauczenie, a po chwili osoba ze mnie zeszła.
- Przepraszam. Nie zauważyłem cię. - odparł i podał mi rękę. Złapałam się wpierw za głowę i wskazałam palcem wskazującym, aby zaczekał. Siedziałam tak z kilka sekund, może z pięć, aż mi głowa przestała pulsować, znowu widziałam normalnie i nie kręciło mi się w głowie. Przyjęłam pomoc chłopaka.
- Jak ty chodzisz?! - usłyszałam głos tego chłopca, który jeszcze mnie nie opuścił. Spojrzałam na niego kątem oka.
- Mógłbyś następnym razem uważać. - powiedziałam spokojnie."

Otworzyłam oczy. "Znowu dziwny sen" pomyślałam. Wstałam leniwie z gałęzi, z której prawie że spadłam. Jednak już tyle lat nocuje na tych drzewach, że teraz nie trudno jest ogarnąć gdzie jestem, co się dzieje i co zrobić, żeby nie wylądować na twardym podłożu. Było dopiero szósta, więc słońce już zaczęło się pojawiać na horyzoncie gdzieś tam daleko. "No dobra, czas wstawać" przeszło mi przez myśl, po czym zeskoczyłam z gałęzi. Podeszłam do wodospadu, który był kilka metrów ode mnie. Rozebrawszy się wskoczyłam do wody i się odświeżyłam.
Kroczyłam chodnikiem, który znajdował się w mieście, jako zmaterializowana postać. Nikt nie mógł mnie dotknąć, ale każdy mógł mnie zobaczyć. Znaczy tak jakby. Zobaczy mnie tylko ten człowiek, który widzi cienie. Przemieniłam się w cień i wolałam być zmaterializowana i mieć pewność, że w tej chwili nic mi nie grozi. Jednak po godzinie byłam już spokojna.
Szłam tak zamyślona, aż nagle się poślizgnęłam na śliskich lodzie, który znajdował się na chodniku. Po przejechaniu kilku metrów, od razu na kogoś wpadłam, waląc komuś w nogi. W ten właśnie sposób tajemnicza osoba spadła na mnie.

 <Ktoś się skusi?>

Od Hotaru - C.D Hikari

Ta Karta niedługo straci życie jak będzie się tak wymądrzać. Ja przecież nawet nie powiedziałem, że ją przyjmę jako swoją broń. Chyba troszeczkę za dużo sobie wyobraża, no ale jak chce. Chyba będzie lekko zawiedziona. Zanim wszedłem do świątyni, jeszcze raz zerknąłem kontem oka na dziewczynę idącą za mną. Nic takiego specjalnego w jej wyglądzie nie przyciągało mojej uwagi, a tym bardziej w zachowaniu. Ułożyłbym tak, żeby chodziła jak w szwajcarskim zegarku, ale w sumie z drugiej strony nie chciało mi się tyle użerać z kimś kto i tak nie jest tego wart.
- Ty myślisz, że ja pozwolę ci być swoją bronią? - zapytałem spokojnie, bez jakichkolwiek emocji w głosie. Niech sobie nie wyobraża zbyt wiele. - Ty myślisz, że ktoś zechce tak niesubordynowaną kartę jak ty? - nie widziałem, żeby jakoś specjalnie się tym przejmowała, no ale jak woli. Przecież nie będę jej zmuszał do tego by była posłuszna, a tak tylko sama sobie robi na złość. Karta samotnie błąkająca się po świecie nie zostawia po sobie dobrego wrażenia.
-Co to miało znaczyć… - prychnęła niezadowolona tym co właśnie powiedziałem. Odwróciła główkę w zupełnie inną stronę. Unikała mojego spojrzenia? Nieee, raczej nie o to chodziło. Dobijał ją fakt, że nie za wiele może zrobić, nawet w przypadku kiedy perfidnie sobie z niej kpię.
-To miało znaczyć, ze jesteś i tak za bardzo pewna siebie jak na taką nędzną kartę. - mruknąłem cicho teraz już wchodząc do świątyni. W sumie ściemniało się już. Niby nie powinienem jej tak zostawiać, ale jak mnie zdenerwuje to będzie spała na wycieraczce. - Jakim zwierzaczkiem jesteś? - zapytałem siadając sobie na poduszeczce w …. hmm.. tak jakby salonie? Zamiast mi odpowiedzieć to cały czas rozglądała się dookoła. Ehh… nie lubię być ignorowany. Ściągnąłem ze stopy drewnianego klapeczka i rzuciłem idealnie w jej główkę. Nadal nie usłyszałem odpowiedzi, ale tym razem wyszło z jej ust coś w rodzaju głośnego „Ałł”. Zapała się za miejsce gdzie przed chwilą dostałą i natychmiastowo odwróciła w moją stronę. Oho… teraz mi odda, czy coś w ten deseń? Nie polecam.
-Za co to było!? - warknęła powolutku zmierzając w moją stronę
-Jak zaczniesz słuchać tego co do ciebie mówię, to może coś z ciebie będzie. - jak gdyby nigdy nic nadal siedziałem w tym samym miejscu nawet nie zważając na to, ze dziewczyna stoi już praktycznie nade mną. - Kto był twoim poprzednim bogiem? - uniosłem głowę tak by teraz spojrzeć jej w oczy. Była zdziwiona.
-Skąd… ty to wiesz… - jej oczy teraz wyrażały coś a'la zdziwienie na pograniczu z przerażeniem.
-Jestem bogiem. Czego ty się spodziewasz? Nie doceniasz kogoś kto leży zdecydowanie wyżej niż ty. Jeżeli chodzi o hierarchię. No to…? Odpowiadaj bo tym razem nie będę tak wspaniałomyślny i cie zabije…

 ( Hikari ?)

Od Blayvy - Sen cz.1

O to jeden z moich... ulubionych? Może jeden z najdłuższych snów, jakie mi się śniły. Jest to pierwszy sen, w którym miałam zakończenie. Pamiętam go idealnie, szkoda jednak, że nie pamiętam kim byli ci ludzi... może nie. Nie pamiętam kto posiadał jakie imię i kim byli, że ten sen był taki... magiczny? Cóż... Sami się przekonajcie...

Wycieczki szkolne - czym one dla mnie są? Zależy co to za wycieczka. Jeśli jest to nędzna wycieczka do muzeum, to powiem wam, że chcę wracać. Na prawdę. Nie przepadam za takimi nudnymi wycieczkami - wolę takie, gdzie mogę przynajmniej biegać, albo przynajmniej się udzielać. Tu musiałam tylko stać i słuchać co mają do powiedzenia. Byłam blisko zaśnięcia, jednak do pewnego momentu. Gdy grupa poszła dalej, ja zostałam wpatrzona w drzwi z napisem "Tylko dla upoważnionych, wstęp wzbroniony". Od razu kąciki moich ust się podniosły. Rozejrzałam się czy nikt mnie nie widzi. Na szczęście korytarze były puste. W biegu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Cicho je zamknęłam. Na szczęście w środku nikogo nie było - przynajmniej tak zgadywałam, bo światło było zgaszone. Po omacku znalazłam włącznik, a gdy tylko go nacisnęłam po moim ciele przeszedł prąd, a po chwili uderzyłam głową o ziemię.
***
Otworzyłam oczy. Przede mną ciągnął się korytarz, gdzie ciągiem paliły się światła - przynajmniej jak na razie. Żarówki "syczały" jakby zaraz miały zgasnąć. Wstałam. Głowa mnie okropnie bolała, pulsowała, normalnie czułam, jak mi rośnie z bólu. Złapałam się za nią, a gdy przestało mi się kręcić w głowie, położyłam rękę na biodrze. Tak powinien znajdować się miecz, jednak zapomniałam, że na wycieczkach szkolnych nie pozwalają nam zabierać broni. Zaraz, zaraz... wycieczka szkolna... Szybko podbiegłam do drzwi, szarpnęłam za klamkę jednak okazało się, że były zamknięte.
- Moja pierwsza noc w muzeum. Tego nigdy jeszcze nie przeżyłam - powiedziałam sama do siebie, po czym się odwróciłam. Spojrzałam na długi korytarz.
- Pomocy! - dobiegło do moich uszu głos jakieś dziewczyny. - Jest tu kto?! - jej głos był rozpaczliwy, jakby się bała - w sumie pewnie nawet tak było.
- Poczekaj! - krzyknęłam i ruszyłam dosyć szybkim krokiem przez korytarz rozglądając się dokładnie. Ściany były szare, jak zwyczajny beton. Korytarz wyglądał trochę jak z jakiegoś horroru, na przykład z opuszczonego psychiatryka.
- Tutaj! Pomóż! - czyli ten ktoś mnie usłyszał.
- Gdzie jesteś?! - ściany tak odbijały nasze krzyki, tworzyły echo, że mogłybyśmy normalnie obudzić umarlaka.
- Tutaj! - szłam ciągle za jej głosem. Zmieniłam ciągle korytarze, w lewo, w prawo, albo nawet znowu musiałam się wracać. Przez echo trudno było mi wybrać kierunek źródła głosu. W końcu korytarz się skończył, ale jednak głos był tak mocny, taki "prawdziwy" jakbym była dosłownie przy tej osobie. Zaczęłam macać ścianę w nadziei znalezienia czegoś, jakieś przycisku, ukrytej klamki czy czegoś takiego. Udało mi się, tak jakby. Ściana się obróciła, a przede mną rozciągał się kolejny korytarz, jednak trochę inny. Tynk już spadał ze ścian, z sufitu spadały krople wody - nie wiem skąd one się wzięły - a w ścianach były kraty. - Pomóż mi! - głos był tuż obok mnie. Zaczęłam przeglądać wszystkie kraty, aż udało mi się znaleźć jakąś postać, która siedziała w kącie.
- Spokojnie. Zaraz cię uwolnię - najpierw sprawdziłam kraty - były mocne, jednak zardzewiałe, tak samo zamek. Przebiegłam część korytarza, aż znalazłam metalową rurę, którą najwyraźniej ktoś oderwał - ten ktoś musiał mieć sporo siły - od wodociągu. Może to z stąd wzięła się woda? Może nad sufitem jest zalane pomieszczenie? Ale wracając do dziewczyny i rury - chwyciłam przedmiot i uderzyłam nim o zamek. Dopiero za piątym razem się rozwalił, podobnie jak moja "broń". Podbiegłam do nieznajomej i ją rozwiązałam - była związana sznurkiem i to dosyć mocno. Najpierw mi podziękowała, a potem się przedstawiła jako Kage, jest bronią i świetnie zna się na magii. Gdy zapytałam ją co tutaj robi, co się stało, kto ją tu zamknął, opowiedziała mi pewną ciekawą historię. Jest pewna legenda, o posągach w tym muzeum, które można ożywić. Ten kto by dosiągł takiej mocy, miał by wręcz niezniszczalną armię i mógłby zapanować na światem (tak, wiem, zbyt oryginalne, ale czytajcie dalej). Aby posiąść taką moc, należy odnaleźć starożytną czerwoną koronę z trzema magicznymi diamentami. Tylko ten, który nosi ją na głowie, ma całkowitą kontrolę nad kamiennymi posągami. Tak to było. Teraz zmienię temat. A kto ją zamknął? Otóż mężczyzną o imieniu Dark, jest upadłym aniołem. Odnalazł koronę i tej nocy ma zamiar ukazać swoją wielką moc. I właśnie przez niego ziemia się zatrzęsła - dosłownie. Gdy wyszłyśmy z korytarza, nagle wszystko zaczęło się trząść.
- Już zaczął. Musisz go powstrzymać - poprosiła Kage.
- Bez broni to nie będzie łatwe - Dziewczyna patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- A ja? - no tak... Kage, która była nieco niższa ode mnie zaczęła biec w pewną stronę, a ja za nią.
- Zapomniałaś mi powiedzieć dlaczego cię zamknął - krzyknęłam.
- Bo próbowałam go powstrzymać - zatrzymała się gdy sufit przed nami się zapadł. W biegu szukając innego wyjścia zaczęła mi opowiadać o jego planie. - Ponieważ Dark jest upadłym aniołem, ma zamiar zniszczyć jak najwięcej żyjących istot, aby ostatecznie zawalczyć z głównym aniołem, czyli archaniołem. Niestety archanioł tak sobie nie zleci na ziemię, musi mieć powód. I taki właśnie powód Dark robi. To tutaj! - zatrzymała się przed wejściem do pomieszczenia, w którym widziałam wiele posągów. Poruszały się, a przez ich ciężkie ruchy wszystko zaczęło się trząść. Z tyłu zobaczyłam chłopaka, z czerwoną koroną, w której wręcz świeciły trzy błękitne diamenty. Tak wogle zapomniałam wam opisać jak wyglądała Kage - otóż była dziewczyną,która wyglądała na starszą ode mnie, jednak była niższa. Było bardzo chuda, nie wyglądała na silną. Była ubrana w niebieską bluzkę w białe kropki, oraz długą fioletową spódnicę. Oczy miała duże i piwne, usta cienkie i czerwone, małe uszy, a jej włosy były długie i różowe. Ale wracając do tematu chłopaka - zobaczyłam wysokiego mężczyznę, ubranego w długi czarny płaszcz, o błękitnych oczach, czarnych gęstych włosach.
- On jest walnięty! - stwierdziłam na głos, przez co zwróciłam na siebie jego uwagę.
- Kim ty jesteś?! - warknął, a w jego głosie można było usłyszeć nienawiść.
- Nyxs - uśmiechnęłam się miło, ale gdy obok mnie pojawiła się Kage, która wcześniej chowała się za ścianą, usłyszałyśmy psychiczny śmiech.
- Zabić je! - na ten rozkaz oczy posągów zmieniły kolor na czerwony, ich głowy skierowały się w naszą stronę i ruszyli prosto na nas. Nie wiedziałam zbytnio jak walczyć, ale do czasu.
- Kamień o kamień! - krzyknęłam radośnie i wbiegłam pomiędzy nich. Od razu rozprawiłam się z jednym. A o co mi wogle chodzi? Ja ich nie rozwalę, ale oni siebie nawzajem mogą. Otóż gdy jeden we mnie celuję pięścią, ja robię tylko unik i drugi obrywa - właśnie tak mam zamiar walczyć. W tym czasie Kage walczyła magią - likwidowała po kolei posągi, których było coraz więcej. Gdyby tak dalej poszło, byśmy przegrali. Jednak podczas nieuwagi wszystkich, chwyciłam kamień i jednym ślicznym pięknym cudownym celnym rzutem strąciłam koronę z głowy Dark'a. I właśnie w tej chwili nie miał nad nimi kontroli, dlatego sam był także na nich narażony. Wszędzie panował chaos, walka, latały kamienie. Nadal używałam tej samej taktyki, a w ciągu uników przemieszczałam się dalej, aby znaleźć koronę. W sumie to wszyscy próbowali. Kage niszczyła ich dzięki swoim zaklęciom, oraz udało jej się biegnąć pomiędzy nimi, a po drodze likwidować któregoś. Bez korony wojownicy atakowali także Dark'a. I wtedy byłam już pewna, że jest upadłym aniołem - przemienił się, a raczej z jego pleców wyrosły czarne skrzydła. Przez chwilę się zagapiłam i zostałam uderzona z taką siła, że wylądowałam na drugim końcu pomieszczenia. To na pewno nie mogło się dziać w muzeum, prędzej już pod nim - i chyba własnie tak było. Wszystko było oświetlone wyłącznie pochodniami, które były przymocowane do ściany. Gdyby nie one, nie wiadomo co by się stało. Ale wracając do mojego uderzenia - wylądowałam nie tylko na drugim końcu, ale na ścianie i to z taką siła, że o mało co moje żebra się nie połamały. Spadłam na ziemię.
 - Nyxs! - usłyszałam stłumiony głos Kage. Jedno uderzenie, a czuje się, jakbym dostała ze sto razy. Kaszlnęłam, a z moich ust zaczęła lecieć krew.
- Skurwy**ny - mruknęłam pod nosem i wtedy usłyszałam krzyk Kage. Ona także dostała. Chwyciłam kamień i rzuciłam w głowę wojownika, aby Kage mogła wziąć wdech po uderzeniu, a nie od razu zostać zmiażdżona przez wielką kamienną nogę. Posąg skierował się w moją stronę, a ja szybko wstałam i zaczęłam uciekać. Było na prawdę ciężko - nie daj się zabić, unikaj ich ciosów, szukaj korony, nie dopuść aby Dark ją znalazł. No super. Wszystko się wręcz trzęsło, co całkowicie utrudniało sytuację. - Kage! - krzyknęłam gdy zobaczyłam jak się podnosi z ziemi. Z moich ust nadal ciekła krew, ale nie zwracałam na to uwagi. Różowo-włosa podbiegła do mnie łapiąc mnie za rękę, po czym wymówiła jakieś zaklęcie i obydwie znalazłyśmy się w jakiejś kuli.
- Mamy tylko chwilę. - poczułam uderzenia. - Nie wiem ile im czasu zajmie rozbicie tych skał. - trzymała ściany kładąc na nich ręce. Ja próbowałam uspokoić oddech i serce. Czułam ogromną adrenalinę, aż siedząc tak bezczynnie zaczęłam się trząść. Spojrzałam na Kage. Miała zamknięte oczy, a jej dłonie i stopy (które miała gołe) świeciły jak gwiazda. Nie odzywałam się, aby nie przeszkadzać jej. Jednak czas się kończył. Na ścianie pojawiło się pęknięcie.
- Kage... - odezwałam się, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Skorupa zaczęła pękać. - Kage! - krzyknęłam i jej dotknęłam.
- Już wiem gdzie jest! - po tym krzyku nasze schronienie wybuchło, a ściany z kamienia poleciały w stronę posągów, dzięki czemu mieliśmy chwilę, aby się rozproszyć. - Już wiem gdzie jest korona. Znajdź Dark'a. - kiwnęłam głową i pobiegłam w nieznaną mi stronę. Po drodze znowu użyłam swojej taktyki. Jednak pomimo, że wraz z Kage zniszczyliśmy dosyć dużo posągów, zdawało się, że ich przybywa coraz więcej. Jakby powstawały ze zniszczonych kamieni, które wcześniej tworzyły wojownika. W końcu dostrzegłam czarną postać. Rzuciłam się na chłopaka, który od razu wzleciał do góry. - Stać! - usłyszeliśmy głośny krzyk. Była to Kage, która miała na głowie czerwoną koronę. Jednak rozkaz nie działał. Nadal atakowali. - Nyxs! Nie ma jednego kryształu! - krzyknęła Kage, gdy zdjęła koronę i się jej przyjrzała.
- Oddawaj koronę! - wtedy chłopak mnie puścił, a ja wylądowałam na twardej ziemi, co mnie częściowo ogłuszyło. Złapałam się za głowę i skuliłam. Niczego nie słyszałam, kręciło mi się w głowie, a moja głowa znowu pulsowała. Poczułam jak ciepła ciesz napływa mi do ust i po chwili zwymiotowałam krwią. Po kilku sekundach zaczęłam normalnie słyszeć. Całe ciało mnie bolało, jednak udało mi się wstać i o mały włos uniknąć zmiażdżenia kamienną stopą wojownika. Pomachałam głową i nie zwracając na walkę, która toczyła się jednocześnie między dwoma istotami, a kamiennymi posągami z nimi, biegłam przed siebie i szukałam kryształu. Jednak nigdzie go nie było. Gdy już nie miałam nadziei, że znajdę taki mały kryształek wśród takich ogromnych głazów, coś mnie oślepiło. Był to kryształ, po który szybko pobiegłam. Niestety za każdym razem kryształ zmieniał położenie, ponieważ posągi nadal mnie goniły. Gdy udało mi się go chwycić, otoczyło mnie kilka. Jednak miałam szczęście - dzięki swojej drobnej budowie z łatwością przebiegłam pomiędzy nogami jednego z wojowników i pobiegłam do Kage. Stała do mnie tyłem i jednocześnie broniła się od żywych głazów i upadłego anioła. Podbiegłam do niej od tyłu i chwyciłam koronę. Kage się automatycznie odwróciła, przez co dostała w plecy od Dark'a. Szybko wsadziłam kryształ do korony i ją nałożyłam, chociaż moje ręce się trzęsły jak nigdy. Wszystko działo się w takim tempie, że za nim byś mrugnął jednym okiem, a jednak stał w jednym miejscu, był byś już martwy.
- Zabić upadłego anioła! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i wtedy mężczyzna się na mnie rzucił. Znowu wylądowałam na ziemi i jednocześnie poczułam jak i usłyszałam, jak coś mi się łamię. Korona spadła mi z głowy, jednak przechwyciła ją Kage, która też nie wygląda najlepiej. Posągi wpierw stanęły w miejscu, a następnie namierzyły chłopaka i ruszyli w jego kierunku. Kage podbiegła do mnie i stworzyła wokół nas barierę ochronną, dzięki czemu obydwie mogłyśmy odetchnąć.
- Jak się czujesz? - w jej głosie można było usłyszeć troskę.
- Połamana, a ty? - próbowałam się podnieść, ale to mnie kosztowała takim bólem, że nie dałam rady nic zrobić i wróciłam do pozycji leżącej.
- Lepiej niż ty - kazała mi się położyć, po czym położyła mi ręce na klatce piersiowej. Jej dłonie znowu zaświeciły, ale zamiast nóg, zaświecił się oczy, a z jej ust wydobywały się niezrozumiałe mi słowa, które chyba były całkowicie w innym języku. Po kilkunastu sekundach przestałam czuć ból. - Proszę, miałaś połamane żebra, ale już wszystko dobrze. - uśmiechnęła się miło, a ja się podniosłam i to bez jęknięcia z bólu.
- Dzięki - odparłam z uśmiechem i wtedy usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk, jakby kota obdzierali ze skóry. Nasze głowy automatycznie skierowały się w stronę, z której usłyszałyśmy krzyk. Niestety niczego nie zobaczyłyśmy - przez posągi, które zasłoniły nam widok. Kage zniszczyła barierę. Wstałyśmy.
- Wrócić na swoje właściwe miejsce - rozkazała dziewczyna i od razu wszystkie posągi skierowały się w jedną stronę. - Idź. Jeszcze się spotkamy. - kiwnęłam głową i ruszyłam za posągami, które wróciły na wystawę w muzeum, a ja mogłam w końcu opuścić to przeklęte miejsce.
***
Obudziłam się dosyć późno, dlatego się spóźniłam na lekcję. I tak chyba wszystkie lekcję przespałam. No tak. Zerwana noc, to nie jest przyjemny dzień w szkole. Jednak o dziwo żaden nauczyciel nie zwrócił na mnie uwagi, nie dostałam żadnego upomnienia, żadnej uwagi, złej oceny czy jakiejkolwiek kary - i to był ten chyba najlepszy plus. Nawet na przerwach zostawałam w klasie i zasypiałam. Dopiero na sam koniec lekcji zostałam wezwana do pokoju dyrektora.
- To mi się dostanie. - powiedziałam sama do siebie pod nosem. Ruszyłam do pokoju dyrektora. Zapukałam, a gdy usłyszałam, że mogę wejść, otworzyłam drzwi. - Wzywał mnie pan. - starałam się nie ziewać i nie ukazywać zmęczenia, jednak to było silniejsze ode mnie - wróciłam o czwartej nad ranem i spałam tylko trzy godziny.
- Tak. Usiądź. Widzę, że jesteś zmęczona - powiedział dyrektor, a ja się zmieszałam. "Kurde, miał nie zauważyć" pomyślałam, chociaż to i tak nie miało by sensu. Przecież nie ukrywałam tego, że spałam na lekcjach. Usiadłam na krześle, na które mi wskazał gestem dłoni. - Chciałem ci podziękować - powiedział z uśmiechem, a ja się jeszcze bardziej zmieszałam.
- Nie ma za co... - powiedziałam niepewnie oraz bardzo zdziwiona. Usłyszałam śmiech.
- Na prawdę nie wiesz za co? - zza rogu wyszła poznana mi wczoraj dziewczyna. Dowiedziałam się, że dyrektor specjalnie mnie zostawił w muzeum, abym uporała się z tym problemem.
- Chyba nie myślałaś, że od tak byśmy zapomnieli o uczniu - uśmiechnęłam się rozbawiona z samej siebie.
- No tak - potem się dowiedziałam, że ciało Dark'a zostało spalone w proch, a korona zniszczona. I tak to właśnie było. To właśnie była moja przygoda. Potem to już mogłam po prostu wrócić do domu, aby położyć się na wygodnym łóżku, zasnąć, a potem opowiedzieć wszystko Ayan'ie i Anubis'owi.

 Ciekawy sen, nieprawdaż? A najciekawsze jest to, że gdy otworzyłam oczy, w mojej dłoni znajdował się jeden z tych kryształków... Co on oznacza? Jakim cudem to się stało? Może kiedyś się dowiem.
 KONIEC

Piesiec

 
LOGIN: Kaory-chan
ADRES E-MAIL: kaoryychan@gmail.com
AUTOR ZDJĘCIA: ruichou
GŁOS: Arctic Monkeys - Do I Wanna Know?
♦♦♦
NAZWA KARTY: Iluzjonista dymu
ZWIERZĘ: Piesiec.
ŚWIĘTA BROŃ: Sakabatō, myląca nazwa. Finn naprawdę zmienia się w wachlarz.
WŁAŚCICIEL:
MOCE:
  • Tkanie dymu - podstawowa moc, która pozwala używać innych. Finnick potrafi tkać dym, następnie nadać mu kształt oraz właściwości.
  • Zasłona - Finnick jest w stanie wytworzyć zasłonę z dymu, która na jakiś czas zasłoni pole widzenia przeciwnika. Moc wspaniale nadająca się do ucieczki lub ataku znienacka.
  • Iluzja - osoba, która znajdzie się w zasięgu jego mocy, może być pod wpływem iluzji. Łączy się wówczas z światem realnym, a wyimaginowanym.
♦♦♦
IMIĘ: Finnick, czasami toleruje skrót od swojego imienia - Finn.
WIEK: 17-18 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST: 172 cm.
ORIENTACJA: Biseksualizm
♦♦♦
APARYCJA: Nie za wysoka osóbka, stosunkowo drobna jak na swój wzrost. Finnick jest kartą o szczupłej i zgrabnej sylwetce, chociaż niektórzy mogliby twierdzić, że kilka kilogramów w tą czy we w tę mu nie zaszkodzi. Kolejnym elementem jego wyglądu będzie jego skóra, delikatna o cerze bladej zbliżonej kolorem kości słoniowej. Chłopięca twarz Finnicka posiada łagodne rysy twarzy. Chłopak ma również wąskie usta oraz mały, lekko zadarty do góry nosek. Posiada gęsty wachlarz rzęs, który jest charakterystyczny dla płci pięknej. Duże oczy karty są barwy niebieskiej o głębokim odcieniu. Jego spojrzenie wydaje się być pozbawione jakichkolwiek uczuć, tak jakby był niewrażliwy na to co dzieje się wokół niego. Często na błyszczące patrzałki opada grzywka ułożona głównie na lewą stronę twarzy. Fryzura Finn'a wydaje się lśnić zdrowym blaskiem. Biała czupryna chłopaka nie jest jakoś specjalnie ułożona, wiecznie rozwiana. Jego włosy są średniej długości, jeśli można by tak powiedzieć. Dla Finnicka charakterystyczne są również długie, kościste palce u dłoni, które często są nieco zaróżowione. Co do zwierzęcej części aparycji karty. Posiada duże uszy pokryte białą sierścią, natomiast ich środki mają zbliżony kolor do cery jego skóry. Finn nie ma w zwyczaju nosić jakiś modnych ubrań. Nosi to w czym jest mu wygodnie, jego ubiór jest skromny i swobodny. Do jego ubioru zaliczają się również dzwonki, które zawieszone są w pasie i na prawym uchu.
OSOBOWOŚĆ: Finnick jest typem biernego obserwatora. Cechuje się niesamowitym spokojem, dzięki czemu trudno jest go wytrącić z równowagi - łatwo nerwów nie straci. Finn potrafi być bezstronny przy czym obiektywny. Łatwiej jest mu ocenić sytuację, jeśli nie musi skupiać się za czym lub za kim jest bardziej. Początkowo woli trzymać pewien dystans w "pierwszej fazie" relacji. Nie chciałby w końcu zostać skrzywdzony czy coś. Jest lojalny, jeśli raz uzna kogoś za bliskiego, będzie mu pomagać i chronić tak, jakby był dla niego prawdziwą rodziną. Jest spostrzegawczy, nie da się tego ukryć. Ma tendencję do zauważenia rzeczy, które inni po prostu olewają lub ich nie widzą. Karta mimo bycia oazą spokoju, miewa chwilę, w których gubi się we własnych myślach i staje się niezdarny. Na całe szczęście, coraz rzadziej to się zdarza. Nie ukazuje zbytnio swoich uczuć, ponieważ uważa, że jest to całkowicie zbędne. Daje znać, że nikogo nie potrzebuje, ale czy tak jest naprawdę? Jest małomówny i skryty w sobie, jednakże nie pogardzi tym jeśli ktoś po prostu z nim usiądzie i troszku posiedzi, chociażby w milczeniu. Finnick jest osobą szczerą, nie kłamie, ponieważ nigdy nie ma dobrego powodu. Jeśli nie chce czegoś mówić to tego nie mówi, nawet jeśli ktoś zmuszać będzie go siłą. To może jest i pozytywna cecha, ale wkrótce może to być przyczyną jego zguby. Mimo starań, Finn'owi nie udało się zostać optymistą. Bycie realistą jednak nie wychodzi mu na złe, lepiej to niżeli już zostać pesymistą. Wspomniane było, że kartka nie okazuje swoich uczuć, choć często jego stan można wyczytać z jego oczu... Wszystko przeżywa w środku, potrafi się cieszyć czy smucić. Nie jest jeszcze na tyle pusty by być zwykłą powłoką formy zbliżonej do człowieka.
CIEKAWOSTKI:
  • Uwielbia pić gorącą herbatę podczas swojej ulubionej pory roku jaką jest zima. Choć swój kochany napój mógłby pić o każdej porze w każdą pogodę.
  • Lubi nocne spacery, podczas których może obserwować świetliki.
  • Ceni sobie spokój i ciszę.
  • O dziwo przepada za uśmiechem ludzi.
  • Zdarza mu się palić, jednakże to tyle jeśli chodzi o takie sprawy. Niezbyt przepada za używkami czy alkoholem.
  • Nienawidzi przemocy.
  • Wysławia się w sposób cichy.
  • Chciałby być ciągle głaskany po głowie. Doświadcza wówczas dziwnego uczucia i wydaje się, że gdzieś odpłynął. To samo jest z jego uszkami, które są jego czułym punktem.
  • Nie potrafi pływać.
  • Finn jako broń posiada drugie imię, nadane przez pierwszą boginkę, której służył.
♦♦♦
ATRYBUTY:
  • ZWINNOŚĆ - 40
  • SZYBKOŚĆ - 40
  • WYTRZYMAŁOŚĆ - 35
  • MOC MAGICZNA - 50
  • SIŁA - 35

Od Hikari - C.D Hotaru

Bóg jak każdy inny. Samolubny, wyniosły. Korciło mnie aby zrobić mu coś. Podpalić czy uderzyć ale było by to wbrew prawu. Wstałam otrzepując ubranie z kurzu. Zmierzyłam go wzrokiem. Nie należał do wysokich. Blondynek o długich włosach i wątłej sylwetce zaproponował mi coś w rodzaju opieki. Nie miałam na razie gdzie się podziać.
- Nie takie mam imię - burknęłam. Tu akurat musiałam postawić na swoim. Lubiłam swoje imię i wolałam aby zwracano się do mnie używając niego,a nie jakiegoś pseudonimu, wymyślonego na szybko najprostszą drogą oporu. - I nie jest to na pewno Shiro
- Nie obchodzi mnie to - oparł nie racząc mnie spojrzeniem. Ja za to intensywnie w niego. Od razu wiedziałam, że jeśli nawet weźmie mnie jako broń nasza współpraca nie będzie długo trwała. Tak jak w każdym przypadku. W końcu nie wytrzyma i się mnie pozbędzie. Nawet gdybym ja chciała odejść nie mogłabym tego zrobić. Takie są zasady. Nie znosiłam ich. W sumie i tak zmieniałam często właścicieli rekordzista pozbył się mnie jeszcze tego samego dnia. W sumie byłam prawie pewna, że za kilka dni mnie już tu nie będzie. Nasze charaktery raczej się odpychały.
- Nie jesteś kimś, kto może mówić co mam robić i kim mam być - posiedziałam ostro. Bóg wciąż zachowywał powagę. Może być ciekawie. Postanowiłam pogłaskać go trochę pod włos. - Ale taki bożek jak ty nie zrozumie tego. Bo w końcu jesteśmy - położyłam nacisk na następne słowo- tylko kartami - nadal spokój
- Zważaj na swoje słowa durna karto - fukną na mnie. Chyba jednak nie był oazą spokoju. Jednak wolałam go dalej nie prowokować. Powoli ruszył w kierunku swojej świątyni, a ja ruszyłam za nim utrzymując stałą odległość - A jednak robisz to co Ci powiedziałem - skomentował złośliwie. Myślał chyba,że racja jest po jego stronie. Nie wiedział jak bardzo się myli.
- Robię to na co mam ochotę - skomentowałam - Przyjmuję twoją ofertę - Chłopak się zaśmiał
- Powinnaś powiedzieć “Będę zaszczycona tym, że mnie przyjmiesz” - uśmiechnął się złośliwie nadal się nie odwracając.
- Jak zwał tak zwał, rezultat jest ten sam - po chwili znaleźliśmy się przed świątynią.

<Hotaru?>