niedziela, 31 stycznia 2016

Od Finnick'a - C.D Blayvy

Zacisnąłem nieco mocniej zęby. Najpierw poczułem ból w nogach, a następnie w chwilę moment upadłem. Podparłem się rękoma i dopiero wtedy zauważyłem, że ktoś pode mną leży. Zdezorientowany pozostałem przez jakiś czas w bezruchu. Drobna kobiecina czekała, aż się ruszę. Zapewne nie było jej wygodnie na tej zimnej, twardej ziemi. Zastrzygłem uszami, kiedy dotarł do mnie fakt, że ode mnie zależy to czy wstanie, czy jeszcze poleży na gruncie. Podniosłem się do pionu i wystawiłem rękę do dziewczyny, która po chwili delikatnie chwyciła moją dłoń. Kiedy stała już wyprostowana, wydała się jakaś taka mniejsza. Przymrużyłem oczy, promienie słoneczne zaczęły odbijać się od niektórych powierzchni i po prostu zaczęło mnie razić.
- Yhm... Przepraszam cię - powiedziałem nie wiedząc co mówić dalej.
Raczej nie jestem dobry w rozmowie. Nie byłem z resztą pewny czy to była moja wina. Zdziwiłem się, że ta istotka wylądowała tuż pode mną. Chwilowy zanik kontroli nad swoim ciałem czy co? Nie wiedząc co dalej, postanowiłem się przedstawić. Po chwili usta nieznajomej otwarły się, zdradziła mi swoje imię. Czułem się teraz troszku zakłopotany. Stałem jak zwykły kołek... Jej złote oczy zaczęły mnie z lekka przerażać, ale może to był efekt tej martwej ciszy. Dziwne, nie potrafiłem zacząć żadnej rozmowy, ale nie chciałem by ot tak się rozstać. Ostatnio nie ma nikogo kto by ze mną posiedział. W końcu postanowiłem zaprosić Blayvy, bo tak miała na imię owa dziewczyna, na herbatę. Pomyślałem, że to będzie najlepsza opcja, tym bardziej, że nie mam nic innego do zaoferowania. Przytaknęła głową i rozejrzała się dookoła. Zacząłem prowadzić nową znajomą do jakiegoś skromnego budynku. Ostał się on bez żadnego ludu. Zniszczone ściany, okna bez szyb niezbyt zachęcały by przyjść w odwiedziny. Weszli razem do środka, tu było znacznie ładniej niżeli na zewnątrz. Na wprost od wejścia stał niski stolik, otoczony jakimiś poduchami i kocami. Gdzieś w kącie stała kuchenka z dwiema szafkami, a na końcu pokoju coś co można by uznać za "łóżko". Wskazałem ręką złotookiej gdzie może usiąść. Postawiłem przed nią talerzyk z widelczykiem do ciasta, a nieco dalej talerz ze słodkościami. Dostało się coś w prezencie od bogatszych "sąsiadów". Ruszyłem więc do kącika kuchennego cię zacząłem przygotowywać wodę. Chwilę później, lekko parząc sobie dłonie, zaserwowałem i gorący napój. Usiadłem naprzeciw dziewczyny i wziąłem łyk.
- Musisz zadowolić się tym co mam - powiedziałem. Z lekka czułem się nieswojo, nie znałem jej za bardzo, a nie wygląda na taką, która mogłaby ot tak o sobie opowiadać. Jestem prawie pewny, że mi nie ufa i raczej prędko tego nie zrobi. Cóż, nie dziwię się jej... - Jeśli mogę, chciałbym coś o tobie usłyszeć.

< Blayvy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz