niedziela, 31 stycznia 2016

Od Hotaru - C.D Hikari

To pytanie, które mi zadała. Ehh.. być może jeszcze o mnie nie słyszała, gdyż moje imię nie jest zbyt często używane. Wszyscy się boją, nie tyle co mnie co samego tego imienia. Heh, to śmieszne, jednak tak właśnie jest.
-Serio? - zapytałem zrezygnowany, a już po chwili spojrzałem na nią jak na idiotkę – Nie sądzę, żeby było właśnie tak jak mówisz. Ludzie boją się choćby wspominać o moim imieniu… wiesz dlaczego? Bogów, którzy nie dają w pewnym sensie „szczęścia” czci się dlatego by nie wyrządzali nikomu krzywdy. Nie wypowiada się ich imion na głos, a modlitwy prowadzone są w duszy, po cichu… tak żeby nikt nie słyszał. - zerknąłem na nią z malutką pogardą po czym zdjąłem jedną warstwę yukaty z siebie. Ciężko się tak nosiło wszystko to naraz. Oczywiście… pfeh… to mogło oznaczać tylko tyle, że zdałem sobie sprawę, że mój towarzysz jest mi kompletnie nie zdolny zrobić jakąkolwiek krzywdę.
-Jaśniej? Nadal mi nie powiedziałeś jakim bogiem jesteś. - machnęła rączką okazując tym gestem swoje zniecierpliwienie. Heh… jeśli myśli, ze będę na każde skinienie jej paluszka to się myli.
-Po co ci to wiedzieć, Shiro? - ponownie użyłem pseudonimu, którego nie chciała bym używał. No trudno. Ktoś w końcu wygra tę potyczkę i wymianę zdać i to na pewno nie będzie ona. - Taka nędzna karta jak ty i tak nie wykorzysta tego faktu do niczego innego, a jedynie może użalać się nad sobą. Powinnaś znaleźć sobie jakiegoś pana, a nie tak bez celu błąkasz się po tym niebezpiecznym świecie.
-Zamilcz! To kompletnie nie twoja sprawa marny boże! - podniosła głos, wstała… o nie, bo normalnie się jej przestraszę… żałosne. Stałem tak w dalszym ciągu, choć dziewczyna teraz była oko w oko ze mną. Teraz będzie walka na spojrzenia? Wystarczy jeszcze, że podniesie na mnie rękę to już kompletnie stracę cierpliwość i ochotę na dalsze konwersowanie z nią.
-Ten twój bóg to musiał mieć naprawdę anielską cierpliwość, że tyle z tobą wytrzymał. - westchnąłem cicho tym sowim przesłodkim głosikiem. W ten sam czas przez rozsunięte drzwi świątyni wbił się niesforny wiatr. Porwał moje długie włosy tym samym poruszając dzwoneczkami. Oho. To nie był taki zwykły wiatr. Odwróciłem głowę w stronę miejsca, w przez które właśnie przed chwilą wleciał nieprzyjemny powiew.
-Hmmm.. widzę, że nie jesteś jedyna, która się tutaj szwęda. Naprawdę same z wami problemy. - już nawet nie patrząc na nią, stanąłem w drzwiach i rozejrzałem się dookoła. Był już wieczór. Ciemno praktycznie dookoła, jednak w miarę było jeszcze wszystko widać. - Wyłaź… zanim ja do ciebie wyjdę. -złożyłem dłonie na piersi, jednocześnie zakrywając je długimi rękawami odświętnej szaty. Karta stojąca za mną chyba myślała, że rozmawiam z powietrzem, ale perfidnie czułem tam kogoś obecność.

 > Ktosiu? Ktoś nas może obserwuje?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz