niedziela, 31 stycznia 2016

Od Blayvy - Sen cz.1

O to jeden z moich... ulubionych? Może jeden z najdłuższych snów, jakie mi się śniły. Jest to pierwszy sen, w którym miałam zakończenie. Pamiętam go idealnie, szkoda jednak, że nie pamiętam kim byli ci ludzi... może nie. Nie pamiętam kto posiadał jakie imię i kim byli, że ten sen był taki... magiczny? Cóż... Sami się przekonajcie...

Wycieczki szkolne - czym one dla mnie są? Zależy co to za wycieczka. Jeśli jest to nędzna wycieczka do muzeum, to powiem wam, że chcę wracać. Na prawdę. Nie przepadam za takimi nudnymi wycieczkami - wolę takie, gdzie mogę przynajmniej biegać, albo przynajmniej się udzielać. Tu musiałam tylko stać i słuchać co mają do powiedzenia. Byłam blisko zaśnięcia, jednak do pewnego momentu. Gdy grupa poszła dalej, ja zostałam wpatrzona w drzwi z napisem "Tylko dla upoważnionych, wstęp wzbroniony". Od razu kąciki moich ust się podniosły. Rozejrzałam się czy nikt mnie nie widzi. Na szczęście korytarze były puste. W biegu otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Cicho je zamknęłam. Na szczęście w środku nikogo nie było - przynajmniej tak zgadywałam, bo światło było zgaszone. Po omacku znalazłam włącznik, a gdy tylko go nacisnęłam po moim ciele przeszedł prąd, a po chwili uderzyłam głową o ziemię.
***
Otworzyłam oczy. Przede mną ciągnął się korytarz, gdzie ciągiem paliły się światła - przynajmniej jak na razie. Żarówki "syczały" jakby zaraz miały zgasnąć. Wstałam. Głowa mnie okropnie bolała, pulsowała, normalnie czułam, jak mi rośnie z bólu. Złapałam się za nią, a gdy przestało mi się kręcić w głowie, położyłam rękę na biodrze. Tak powinien znajdować się miecz, jednak zapomniałam, że na wycieczkach szkolnych nie pozwalają nam zabierać broni. Zaraz, zaraz... wycieczka szkolna... Szybko podbiegłam do drzwi, szarpnęłam za klamkę jednak okazało się, że były zamknięte.
- Moja pierwsza noc w muzeum. Tego nigdy jeszcze nie przeżyłam - powiedziałam sama do siebie, po czym się odwróciłam. Spojrzałam na długi korytarz.
- Pomocy! - dobiegło do moich uszu głos jakieś dziewczyny. - Jest tu kto?! - jej głos był rozpaczliwy, jakby się bała - w sumie pewnie nawet tak było.
- Poczekaj! - krzyknęłam i ruszyłam dosyć szybkim krokiem przez korytarz rozglądając się dokładnie. Ściany były szare, jak zwyczajny beton. Korytarz wyglądał trochę jak z jakiegoś horroru, na przykład z opuszczonego psychiatryka.
- Tutaj! Pomóż! - czyli ten ktoś mnie usłyszał.
- Gdzie jesteś?! - ściany tak odbijały nasze krzyki, tworzyły echo, że mogłybyśmy normalnie obudzić umarlaka.
- Tutaj! - szłam ciągle za jej głosem. Zmieniłam ciągle korytarze, w lewo, w prawo, albo nawet znowu musiałam się wracać. Przez echo trudno było mi wybrać kierunek źródła głosu. W końcu korytarz się skończył, ale jednak głos był tak mocny, taki "prawdziwy" jakbym była dosłownie przy tej osobie. Zaczęłam macać ścianę w nadziei znalezienia czegoś, jakieś przycisku, ukrytej klamki czy czegoś takiego. Udało mi się, tak jakby. Ściana się obróciła, a przede mną rozciągał się kolejny korytarz, jednak trochę inny. Tynk już spadał ze ścian, z sufitu spadały krople wody - nie wiem skąd one się wzięły - a w ścianach były kraty. - Pomóż mi! - głos był tuż obok mnie. Zaczęłam przeglądać wszystkie kraty, aż udało mi się znaleźć jakąś postać, która siedziała w kącie.
- Spokojnie. Zaraz cię uwolnię - najpierw sprawdziłam kraty - były mocne, jednak zardzewiałe, tak samo zamek. Przebiegłam część korytarza, aż znalazłam metalową rurę, którą najwyraźniej ktoś oderwał - ten ktoś musiał mieć sporo siły - od wodociągu. Może to z stąd wzięła się woda? Może nad sufitem jest zalane pomieszczenie? Ale wracając do dziewczyny i rury - chwyciłam przedmiot i uderzyłam nim o zamek. Dopiero za piątym razem się rozwalił, podobnie jak moja "broń". Podbiegłam do nieznajomej i ją rozwiązałam - była związana sznurkiem i to dosyć mocno. Najpierw mi podziękowała, a potem się przedstawiła jako Kage, jest bronią i świetnie zna się na magii. Gdy zapytałam ją co tutaj robi, co się stało, kto ją tu zamknął, opowiedziała mi pewną ciekawą historię. Jest pewna legenda, o posągach w tym muzeum, które można ożywić. Ten kto by dosiągł takiej mocy, miał by wręcz niezniszczalną armię i mógłby zapanować na światem (tak, wiem, zbyt oryginalne, ale czytajcie dalej). Aby posiąść taką moc, należy odnaleźć starożytną czerwoną koronę z trzema magicznymi diamentami. Tylko ten, który nosi ją na głowie, ma całkowitą kontrolę nad kamiennymi posągami. Tak to było. Teraz zmienię temat. A kto ją zamknął? Otóż mężczyzną o imieniu Dark, jest upadłym aniołem. Odnalazł koronę i tej nocy ma zamiar ukazać swoją wielką moc. I właśnie przez niego ziemia się zatrzęsła - dosłownie. Gdy wyszłyśmy z korytarza, nagle wszystko zaczęło się trząść.
- Już zaczął. Musisz go powstrzymać - poprosiła Kage.
- Bez broni to nie będzie łatwe - Dziewczyna patrzyła na mnie jak na idiotkę.
- A ja? - no tak... Kage, która była nieco niższa ode mnie zaczęła biec w pewną stronę, a ja za nią.
- Zapomniałaś mi powiedzieć dlaczego cię zamknął - krzyknęłam.
- Bo próbowałam go powstrzymać - zatrzymała się gdy sufit przed nami się zapadł. W biegu szukając innego wyjścia zaczęła mi opowiadać o jego planie. - Ponieważ Dark jest upadłym aniołem, ma zamiar zniszczyć jak najwięcej żyjących istot, aby ostatecznie zawalczyć z głównym aniołem, czyli archaniołem. Niestety archanioł tak sobie nie zleci na ziemię, musi mieć powód. I taki właśnie powód Dark robi. To tutaj! - zatrzymała się przed wejściem do pomieszczenia, w którym widziałam wiele posągów. Poruszały się, a przez ich ciężkie ruchy wszystko zaczęło się trząść. Z tyłu zobaczyłam chłopaka, z czerwoną koroną, w której wręcz świeciły trzy błękitne diamenty. Tak wogle zapomniałam wam opisać jak wyglądała Kage - otóż była dziewczyną,która wyglądała na starszą ode mnie, jednak była niższa. Było bardzo chuda, nie wyglądała na silną. Była ubrana w niebieską bluzkę w białe kropki, oraz długą fioletową spódnicę. Oczy miała duże i piwne, usta cienkie i czerwone, małe uszy, a jej włosy były długie i różowe. Ale wracając do tematu chłopaka - zobaczyłam wysokiego mężczyznę, ubranego w długi czarny płaszcz, o błękitnych oczach, czarnych gęstych włosach.
- On jest walnięty! - stwierdziłam na głos, przez co zwróciłam na siebie jego uwagę.
- Kim ty jesteś?! - warknął, a w jego głosie można było usłyszeć nienawiść.
- Nyxs - uśmiechnęłam się miło, ale gdy obok mnie pojawiła się Kage, która wcześniej chowała się za ścianą, usłyszałyśmy psychiczny śmiech.
- Zabić je! - na ten rozkaz oczy posągów zmieniły kolor na czerwony, ich głowy skierowały się w naszą stronę i ruszyli prosto na nas. Nie wiedziałam zbytnio jak walczyć, ale do czasu.
- Kamień o kamień! - krzyknęłam radośnie i wbiegłam pomiędzy nich. Od razu rozprawiłam się z jednym. A o co mi wogle chodzi? Ja ich nie rozwalę, ale oni siebie nawzajem mogą. Otóż gdy jeden we mnie celuję pięścią, ja robię tylko unik i drugi obrywa - właśnie tak mam zamiar walczyć. W tym czasie Kage walczyła magią - likwidowała po kolei posągi, których było coraz więcej. Gdyby tak dalej poszło, byśmy przegrali. Jednak podczas nieuwagi wszystkich, chwyciłam kamień i jednym ślicznym pięknym cudownym celnym rzutem strąciłam koronę z głowy Dark'a. I właśnie w tej chwili nie miał nad nimi kontroli, dlatego sam był także na nich narażony. Wszędzie panował chaos, walka, latały kamienie. Nadal używałam tej samej taktyki, a w ciągu uników przemieszczałam się dalej, aby znaleźć koronę. W sumie to wszyscy próbowali. Kage niszczyła ich dzięki swoim zaklęciom, oraz udało jej się biegnąć pomiędzy nimi, a po drodze likwidować któregoś. Bez korony wojownicy atakowali także Dark'a. I wtedy byłam już pewna, że jest upadłym aniołem - przemienił się, a raczej z jego pleców wyrosły czarne skrzydła. Przez chwilę się zagapiłam i zostałam uderzona z taką siła, że wylądowałam na drugim końcu pomieszczenia. To na pewno nie mogło się dziać w muzeum, prędzej już pod nim - i chyba własnie tak było. Wszystko było oświetlone wyłącznie pochodniami, które były przymocowane do ściany. Gdyby nie one, nie wiadomo co by się stało. Ale wracając do mojego uderzenia - wylądowałam nie tylko na drugim końcu, ale na ścianie i to z taką siła, że o mało co moje żebra się nie połamały. Spadłam na ziemię.
 - Nyxs! - usłyszałam stłumiony głos Kage. Jedno uderzenie, a czuje się, jakbym dostała ze sto razy. Kaszlnęłam, a z moich ust zaczęła lecieć krew.
- Skurwy**ny - mruknęłam pod nosem i wtedy usłyszałam krzyk Kage. Ona także dostała. Chwyciłam kamień i rzuciłam w głowę wojownika, aby Kage mogła wziąć wdech po uderzeniu, a nie od razu zostać zmiażdżona przez wielką kamienną nogę. Posąg skierował się w moją stronę, a ja szybko wstałam i zaczęłam uciekać. Było na prawdę ciężko - nie daj się zabić, unikaj ich ciosów, szukaj korony, nie dopuść aby Dark ją znalazł. No super. Wszystko się wręcz trzęsło, co całkowicie utrudniało sytuację. - Kage! - krzyknęłam gdy zobaczyłam jak się podnosi z ziemi. Z moich ust nadal ciekła krew, ale nie zwracałam na to uwagi. Różowo-włosa podbiegła do mnie łapiąc mnie za rękę, po czym wymówiła jakieś zaklęcie i obydwie znalazłyśmy się w jakiejś kuli.
- Mamy tylko chwilę. - poczułam uderzenia. - Nie wiem ile im czasu zajmie rozbicie tych skał. - trzymała ściany kładąc na nich ręce. Ja próbowałam uspokoić oddech i serce. Czułam ogromną adrenalinę, aż siedząc tak bezczynnie zaczęłam się trząść. Spojrzałam na Kage. Miała zamknięte oczy, a jej dłonie i stopy (które miała gołe) świeciły jak gwiazda. Nie odzywałam się, aby nie przeszkadzać jej. Jednak czas się kończył. Na ścianie pojawiło się pęknięcie.
- Kage... - odezwałam się, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Skorupa zaczęła pękać. - Kage! - krzyknęłam i jej dotknęłam.
- Już wiem gdzie jest! - po tym krzyku nasze schronienie wybuchło, a ściany z kamienia poleciały w stronę posągów, dzięki czemu mieliśmy chwilę, aby się rozproszyć. - Już wiem gdzie jest korona. Znajdź Dark'a. - kiwnęłam głową i pobiegłam w nieznaną mi stronę. Po drodze znowu użyłam swojej taktyki. Jednak pomimo, że wraz z Kage zniszczyliśmy dosyć dużo posągów, zdawało się, że ich przybywa coraz więcej. Jakby powstawały ze zniszczonych kamieni, które wcześniej tworzyły wojownika. W końcu dostrzegłam czarną postać. Rzuciłam się na chłopaka, który od razu wzleciał do góry. - Stać! - usłyszeliśmy głośny krzyk. Była to Kage, która miała na głowie czerwoną koronę. Jednak rozkaz nie działał. Nadal atakowali. - Nyxs! Nie ma jednego kryształu! - krzyknęła Kage, gdy zdjęła koronę i się jej przyjrzała.
- Oddawaj koronę! - wtedy chłopak mnie puścił, a ja wylądowałam na twardej ziemi, co mnie częściowo ogłuszyło. Złapałam się za głowę i skuliłam. Niczego nie słyszałam, kręciło mi się w głowie, a moja głowa znowu pulsowała. Poczułam jak ciepła ciesz napływa mi do ust i po chwili zwymiotowałam krwią. Po kilku sekundach zaczęłam normalnie słyszeć. Całe ciało mnie bolało, jednak udało mi się wstać i o mały włos uniknąć zmiażdżenia kamienną stopą wojownika. Pomachałam głową i nie zwracając na walkę, która toczyła się jednocześnie między dwoma istotami, a kamiennymi posągami z nimi, biegłam przed siebie i szukałam kryształu. Jednak nigdzie go nie było. Gdy już nie miałam nadziei, że znajdę taki mały kryształek wśród takich ogromnych głazów, coś mnie oślepiło. Był to kryształ, po który szybko pobiegłam. Niestety za każdym razem kryształ zmieniał położenie, ponieważ posągi nadal mnie goniły. Gdy udało mi się go chwycić, otoczyło mnie kilka. Jednak miałam szczęście - dzięki swojej drobnej budowie z łatwością przebiegłam pomiędzy nogami jednego z wojowników i pobiegłam do Kage. Stała do mnie tyłem i jednocześnie broniła się od żywych głazów i upadłego anioła. Podbiegłam do niej od tyłu i chwyciłam koronę. Kage się automatycznie odwróciła, przez co dostała w plecy od Dark'a. Szybko wsadziłam kryształ do korony i ją nałożyłam, chociaż moje ręce się trzęsły jak nigdy. Wszystko działo się w takim tempie, że za nim byś mrugnął jednym okiem, a jednak stał w jednym miejscu, był byś już martwy.
- Zabić upadłego anioła! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i wtedy mężczyzna się na mnie rzucił. Znowu wylądowałam na ziemi i jednocześnie poczułam jak i usłyszałam, jak coś mi się łamię. Korona spadła mi z głowy, jednak przechwyciła ją Kage, która też nie wygląda najlepiej. Posągi wpierw stanęły w miejscu, a następnie namierzyły chłopaka i ruszyli w jego kierunku. Kage podbiegła do mnie i stworzyła wokół nas barierę ochronną, dzięki czemu obydwie mogłyśmy odetchnąć.
- Jak się czujesz? - w jej głosie można było usłyszeć troskę.
- Połamana, a ty? - próbowałam się podnieść, ale to mnie kosztowała takim bólem, że nie dałam rady nic zrobić i wróciłam do pozycji leżącej.
- Lepiej niż ty - kazała mi się położyć, po czym położyła mi ręce na klatce piersiowej. Jej dłonie znowu zaświeciły, ale zamiast nóg, zaświecił się oczy, a z jej ust wydobywały się niezrozumiałe mi słowa, które chyba były całkowicie w innym języku. Po kilkunastu sekundach przestałam czuć ból. - Proszę, miałaś połamane żebra, ale już wszystko dobrze. - uśmiechnęła się miło, a ja się podniosłam i to bez jęknięcia z bólu.
- Dzięki - odparłam z uśmiechem i wtedy usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk, jakby kota obdzierali ze skóry. Nasze głowy automatycznie skierowały się w stronę, z której usłyszałyśmy krzyk. Niestety niczego nie zobaczyłyśmy - przez posągi, które zasłoniły nam widok. Kage zniszczyła barierę. Wstałyśmy.
- Wrócić na swoje właściwe miejsce - rozkazała dziewczyna i od razu wszystkie posągi skierowały się w jedną stronę. - Idź. Jeszcze się spotkamy. - kiwnęłam głową i ruszyłam za posągami, które wróciły na wystawę w muzeum, a ja mogłam w końcu opuścić to przeklęte miejsce.
***
Obudziłam się dosyć późno, dlatego się spóźniłam na lekcję. I tak chyba wszystkie lekcję przespałam. No tak. Zerwana noc, to nie jest przyjemny dzień w szkole. Jednak o dziwo żaden nauczyciel nie zwrócił na mnie uwagi, nie dostałam żadnego upomnienia, żadnej uwagi, złej oceny czy jakiejkolwiek kary - i to był ten chyba najlepszy plus. Nawet na przerwach zostawałam w klasie i zasypiałam. Dopiero na sam koniec lekcji zostałam wezwana do pokoju dyrektora.
- To mi się dostanie. - powiedziałam sama do siebie pod nosem. Ruszyłam do pokoju dyrektora. Zapukałam, a gdy usłyszałam, że mogę wejść, otworzyłam drzwi. - Wzywał mnie pan. - starałam się nie ziewać i nie ukazywać zmęczenia, jednak to było silniejsze ode mnie - wróciłam o czwartej nad ranem i spałam tylko trzy godziny.
- Tak. Usiądź. Widzę, że jesteś zmęczona - powiedział dyrektor, a ja się zmieszałam. "Kurde, miał nie zauważyć" pomyślałam, chociaż to i tak nie miało by sensu. Przecież nie ukrywałam tego, że spałam na lekcjach. Usiadłam na krześle, na które mi wskazał gestem dłoni. - Chciałem ci podziękować - powiedział z uśmiechem, a ja się jeszcze bardziej zmieszałam.
- Nie ma za co... - powiedziałam niepewnie oraz bardzo zdziwiona. Usłyszałam śmiech.
- Na prawdę nie wiesz za co? - zza rogu wyszła poznana mi wczoraj dziewczyna. Dowiedziałam się, że dyrektor specjalnie mnie zostawił w muzeum, abym uporała się z tym problemem.
- Chyba nie myślałaś, że od tak byśmy zapomnieli o uczniu - uśmiechnęłam się rozbawiona z samej siebie.
- No tak - potem się dowiedziałam, że ciało Dark'a zostało spalone w proch, a korona zniszczona. I tak to właśnie było. To właśnie była moja przygoda. Potem to już mogłam po prostu wrócić do domu, aby położyć się na wygodnym łóżku, zasnąć, a potem opowiedzieć wszystko Ayan'ie i Anubis'owi.

 Ciekawy sen, nieprawdaż? A najciekawsze jest to, że gdy otworzyłam oczy, w mojej dłoni znajdował się jeden z tych kryształków... Co on oznacza? Jakim cudem to się stało? Może kiedyś się dowiem.
 KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz