Ten kraj mnie powoli wykańczał. Zmrużyłam swoje złote oczy zaciskając
mocniej łapy na lasce, nie było nikogo. Byłam już zmęczona tym
wędrowaniem, jednak życie bóstwa bez świątyni było ciężkie i pełne
niebezpieczeństw. Ale co zrobić, kiedy jest się przestarzałym modelem i
ludzie już po prostu Cię nie pamiętają. A malutka, dosłownie malutka
garstka osób to chorzy fanatycy którzy tak naprawdę nie mają zielonego
pojęcia o danej kulturze. Tak naprawdę sama się sobie dziwię, że
przebyłam pół świata… tak naprawdę po nic. Co tutaj niby odnajdę? Tak
naprawdę nic, tutaj jest jeszcze mniejsze poszanowanie w stosunku do
mojej osoby, niż w ‘’rodzimych’’ stronach. Westchnęłam zbierając się w
dalszą drogę. Ludzie tutaj byli dziwni, wszyscy tacy zabiegani,
większość nie zwracała na siebie zupełnie uwagi, wszyscy byli wpatrzeni w
jakieś dziwne, kolorowe i świecące urządzenia. Prychnęłam na
wspomnienie ostatniej, mało ciekawej sytuacji. Chociaż nie spotkałam się
jeszcze z jakąś miłą… i przyjemną, więc nie ma o czym mówić. Wzięłam
rozbieg i wskoczyłam na jakieś drzewo, po chwili siedząc już na dachu
jakiejś świątyni. Odchyliłam się do tyłu, spoglądając na niebo które
powoli zalewało się krwistą czerwienią. Kiedy wiatr zaczął delikatnie
pieścić moją skórę, mimowolnie się uśmiechnęłam. Jednak wraz z podmuchem
wiatru poczułam zapach, zapach który przyprawiał mnie o niepokój. Coś
pachniało podobnie do mnie, śmiercią i cierpieniem. Ześlizgnęłam się z
dachu, lądując obok krzaków, zaczęłam powoli kierować się w kierunku…
tego czegoś. Już po przejściu kilku metrów, do moich uszu dotarła czyjaś
rozmowa. Osobnika płci męskiej i tej przeciwnej, raczej nie byli zbyt
przyjaźnie nastawieni do siebie. Wręcz przeciwnie, jedno gardziło
drugim. Tylko nie wiem które kim bardziej. Kucnęłam, zbliżając się w ich
kierunku jak jakieś zwierzę. Kiedy mogłam im się już spokojnie
przyjrzeć, znieruchomiałam. Bóg i karta… dosyć ciekawe spotkanie, nie
miałam przyjemności spotkać tutejszych bożków, niepokoił mnie tylko
zapach tego… mężczyzny? Tak, to z pewnością był męski rodzaj boga, oni
pachną inaczej… Zastanawiałam się w sumie nad odejściem z tego miejsca,
kiedy bóstwo spojrzało w moim kierunku, nie widział mnie, jedynie
wyczuwał.
- Wyłaź… zanim ja do Ciebie wyjdę. – przybrał istnie boską postawę, w
dodatku ten ton… średnio pasujący do jego w miarę słodkiego głosu.
No cóż, chyba nie mam wyboru, jestem w jego Świątyni więc chcąc nie
chcąc, muszę okazać szacunek w postaci ‘’objawienia się’’. Nieco
niechętnie wypełzłam, swoimi bosymi stopami delikatnie stąpając.
Ominęłam trzystopniowe schodki i po prostu wskoczyłam do środka lądując
tuż obok trochę niższego ode mnie bóstwa. Chłopak, o długich złotawych
włosach zmierzył mnie podejrzliwym spojrzeniem.
- Bóstwo? – zapytał unosząc jedną z brew, nie odpowiedziałam po prostu stałam i wpatrywałam się w kartę stojącą za nim.
Białowłosa z kolei obdarzyła mnie mało przyjaznym spojrzeniem, jakiś
uraz do naszego… pokroju? Bardzo możliwe, wolałam w to nie wnikać, nie
mój interes.
- Pytałem się o coś, powtarzać nie zamierzam.
Przeniosłam z powrotem wzrok na chłopaczka, nie spoufala się za bardzo?
Zmrużyłam oczy niespokojnie poruszając uszyma. Niestety w tym miejscu
nie warto się z nim wykłócać, to jego rewir, ja tu jestem tylko obcym.
- Twoja… ‘’Aura’’ jest podobna do mojej, specjalizujesz się światem
pozagrobowym? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, chociaż w jakimś
stopniu naprowadziłam go na odpowiedź.
- Bardzo możliwe, nie jesteś chyba lokalnym bóstwem, prawda?
- Nie, moje święte miejsca znajdują się wiele dni drogi stąd.
- Chyba nie jesteś zbyt znana, skoro musisz opuszczać swoją świątynię,
brakuje Ci wiernych? Czy też może kompletnie o Tobie zapomniano? –
uśmiechnął się drwiąco.
- Lepiej sobie uważaj… - warknęłam zaciskając łapy w piąstki. Może sobie być Panem tego lokum, jednak nie dam sobą pomiatać.
(Hotaru albo Hikari? XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz