Odpoczywałem sobie w... parku. Chyba to był park. Jeśli są same drzewa
to to jest park czy las? No nie ważne, tak więc odpoczywałem sobie bez
żadnych większych trosk czy zmartwień. Tylko ja i wolność... och, to
takie piękne a przynajmniej do momentu. Po kilku godzinach leniwego
leżenia na trawie zapowiedziało się na deszcz. I jak to by nie mogła
właśnie się tak stało. Deszcz runął jak z karabinu obijając o ziemię,
drzewa, pobliskie wody oraz moje ciało. Otworzyłem leniwie swoje oczy po
czym odetchnąłem przeciągle. Leżąc tak kilka minut odwróciłem się w
końcu na plecy i spojrzałem na pochmurne niebo. Przymknąłem powieki gdy
nagle ktoś na mnie wpadł. Było to tak gwałtowne uderzenie, że i ja i
ktoś przeturlaliśmy się kawałek dalej. Swój "lot" zakończyliśmy na
twardych kamienistej ścieżce. Ja niestety wyrżnąłem dość mocno o ziemię
głową przez co rozciąłem sobie troszkę skórę na czole. Wstałem z trudem
ale jednak. Otworzyłem swoje ślepka i zacząłem błądzić wzrokiem za szują
która ową podróż rozpoczęła. Kiedy nigdzie nie ujrzałem żadnej postury
zdziwiony wyprostowałem się. Przymrużyłem oczy ponownie się rozglądając
dokładniej. Kiedy już straciłem nadzieję na wyżyciu się na osobie
usłyszałem ciszy jęk bólu. Momentalnie spiąłem się i po raz kolejny
rozejrzałem. Niestety nikogo nie dojrzałem, zdziwiony przekrzywiłem
głowę lekko w prawą stronę i zdezorientowany wlepiłem swój wzrok w
jakieś drzewo rosnące w oddali. Przez ten cały czas mamrotałem pod nosem
niezadowolony mrucząc coś o zemście na osobie, która na mnie wpadła i
tak po prostu się zmyła.
- Może mi pomożesz, co? - do moich uszu dotarł czyjś głos, niestety był
tak przytłamszony przez padający deszcz, że ledwo co usłyszałem słowa a w
związku z tym nawet nie myślałem o probie odgadnięcia płci właściciela
tego głosu, i tak to by nic nie dało.
- Etto... a może powiesz mi gdzie jesteś? - odkrzyknąłem rozglądając się
skołowany. Albo jestem ślepy albo głupi... jedno z dwóch.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz