Cisza. Dookoła ani jednej żywej duszy. Miejsce to już dawno ogarnął
mrok. Mrok z którego już się nie wyrwie. To już jego koniec. Jeden z
próżnych bogów do tego doprowadził. No cóż ja też miałam z tym coś
wspólnego. Byłam jego kartą. Ale już nią nie jestem. W swoim szaleństwie
bóg całkowicie się zatracił. Teraz cały kraj jest w płomieniach jego
kart. Jesteśmy już całkowicie wolne. Jakie to wspaniałe uczucie -
pomyślałam. Nie znosiłam tego szaleńca. Musiałam stąd odejść. Tu już nic
nie zostało. Płomienie tańczące ze śniegiem zwiastowały oczywisty
koniec. Zerknęłam na mapę świata. Ujrzałam wyspę na wschodzie. Było to
państwo - Japonia. Zapowiada się ciekawie. Zamknęłam książkę i ruszyłam w
wybranym kierunku. Najpewniej będę tam za kilka miesięcy zważając na
to, że nie mam żadnych pieniędzy na podróż.
***
Wiosna zbliżała się ku końcowi. Wiśnie powoli gubiły swoje płatki po to
by za chwilę zastąpić je zielonymi liśćmi. Szłam jedną z ulic w Japonii
podziwiając jej piękno. Byłam tu dopiero od kilku dni, a już to miejsce
mi się podobało. Możliwe, że tu zostanę na dłużej. Cieszyłam się
chwilową wolnością od Boga. A potem byłabym tylko z nim przez chwilę. No
cóż taki żywot karty. Przez bogów traktowani jak przedmioty. Ulica
którą szłam opustoszała. Pozostałam na niej tylko ja i jakiś chłopak.
Podziwiał wiśnie. Od razu rozpoznałam kim był. Bogiem. Skrzywiłam się na
jego widok. Przechodząc splunęłam mu na buty. Po chwili jego ręka mnie
złapała. Dostrzegłam pogardę w jego oczach.
- Puść mnie - wycedziłam przez zęby i odwzajemniłam jego spojrzenie.
<Boże?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz