Spacerowałam brzegiem rzeki wpatrując się w jej piękno. Musiałam uważać
żeby do niej nie wpaść, bo gdybym wpadła najpewniej bym utonęła.Wciąż
nie umiałam pływać i raczej się już tego nie nauczę. Ukucnęłam
dotykając dłonią wody. Była chłodna i przyjemna. Podobnie jak mrok nocy,
która trwała obecnie. Cisza, spokój i nic więcej. Nagle usłyszałam
czyjś paniczny krzyk. Rozejrzałam się i po chwili uszyłam w jego stronę
pragnąc poznać źródło hałasu. Niedługo potem dotarłam do jego źródła.
Zauważyłam, że w wodzie topi się ktoś. Wzbiłam się w powietrze .
Podleciałam do niego i złapałam za rękę. Gdy wyciągnęłam go z wody, a
nie było to proste zauważyłam, że stracił już przytomność. Co mnie ta
osoba obchodziła? Wyciągnęłam ją tylko dlatego żeby nie robiła hałasu.
Przyjrzałam się mu. Był to białowłosy chłopak z kocimi uszami. Koty są
fajne - przeszło mi przez myśl. Rozpaliłam przy nim ognisko używając
mojej mocy. Umiejętność ta była w takich chwilach bardzo
przydatna.Jako, że sama na razie nie miałam stałego miejsca zamieszkania
stwierdziłam, że jedna noc w tym miejscu nic mi nie zrobi. Ogrzewałam
się przy płomieniach jednocześnie wpatrując w nie. Po godzinie
usłyszałam odkasływanie. Chłopak się obudził. Spojrzałam w jego stronę i
przechyliłam głowę.
-Wstałeś już - stwierdziłam, a chłopak popatrzył na mnie z zaciekawienie.
<Junzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz